Po dramatycznym meczu wicelider "odczarował" halę na Zawiszowie.
Pojedynek od początku był bardzo wyrównany i żadnej z drużyn nie udawało się odskoczyć na więcej niż kilkupunktowy dystans. Drużyna WKK największą przewagę w pierwszej poowie osiągnęła w ósmej minucie drugiej kwarty prowadząc 44:36. Gospodarzom udało się jednak ponownie zniwelować przewagę i schodzić do szatni z zaledwie cztero punktową stratą (44:40). Na początku trzeciej kwarty gospodarzom udało się nawet dwukrotnie wyjść na prowadzenie ale zbytnia nerwowość pod samym koszem rywali spowodowała, że WKK ponownie odskoczyło na kilka punktów. Gdy na koniec trzeciej kwarty goście osiągnęli największą w tym meczu przewagę dziesięciu punktów (67:57) wydawało się, że pozwoli im to kontrolować pojedynek do końca. Nic bardziej mylnego. Świdniczanie po raz kolejny pokazali tego dnia lwi pazur i po celnej trójce Łukasza Makarczuka osiągnęli remis 78:78 w ostatniej minucie. Niestety więcej zimnej krwi w samej końcówce wykazali goście i choć na 2 sekundy przed końcem niesamowitą "trójką" popisał się Maciej Krzymiński zmniejszając dystans do jednego punktu, to na dwa celne trafienia z rzutów osobistych, na sekundę przed końcem, Polonia nie zdołała odpowiedzieć, gdyż rzut Michała Kaczugi oddany równo z końcową syreną z własnej połowy nie znalazł drogi do kosza wrocławian. Ostatecznie WKK pokonało Ignerhome Polonię Świdnica 84:81 (24:22, 20:18, 23:17, 17:24) . Oczywiście ostatnie fragmenty spotkania publiczność zgromadzona w hali oglądała już na stojąco.
"Twierdza Świdnica" nie dała rady się obronić ale zespół Polonii pokazał, że może walczyć jak równy z równym z każdym zespołem z czołówki.
Dla Ignerhome Polonii Świdnica punktowali: , Maciej Krzymiński 17 (3x3), Adrian Chodor 11 (3x3), Michał Kaczuga 10, Maksymilian Otręba 10, Łukasz Makarczuk 9 (1x3), Łukasz Kołaczyński 8, Damian Sieńko 6, Maciej Szymański 6, Grzegorz Kaczmarczyk 3, Andrzej Słobodzian 1.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj